piątek, 9 października 2015

" Zwyciężaj albo giń" czyli "Lek na Śmierć" J.Dashner + plany książkowe na październik

 Hej, hej, hej! Po krótkiej przerwie wracam z nową recenzją. Tym razem po raz ostatni zmierzymy się z DRESZCZem w zaskakującym finale trylogii "Wiezień Labiryntu".

 " Thomas wie, że DRESZCZowi nie można ufać, ale oni twierdzą, że czas kłamstw już się skończył, że zebrali w toku Prób wszystkie dane, jakie dało się zebrać, a teraz chcą przywrócić Streferom pamięć, bo potrzebują ich pomocy w ostatecznej misji. Streferzy muszą dobrowolnie pomóc uzupełnić mapę, która pozwoli stworzyć lek na Pożogę.

 DRESZCZ jednak nie wie, że stało się coś, czego żadne Próby i żadne Zmienne nie pozwoliłyby przewidzieć. Thomas przypomniał sobie dużo więcej, niż przypuszczają. I wie, że nie może wierzyć w ani jedno słowo z tego, co twierdzi DRESZCZ.
 Czas kłamstw już się skończył. Ale prawda jest bardziej niebezpieczna, niż Thomas kiedykolwiek mógł sobie wyobrażać. Czy ktokolwiek przetrwa poszukiwanie leku na śmierć?"



 Kiedy zaczęłam tą książkę byłam w głębokim szoku po "Próbach Ognia". Myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, zwłaszcza po jakże rażącym spojlerze, który dostałam (sama tego chciałam), ale się myliłam. Dashner jak zwykle nie pozwala nam na chwilę oddechu coraz bardziej nas zaskakując.

 Na początek fabuła. Po "Próbach Ognia" jesteśmy zostawieni tak naprawdę na lodzie. Już nie wiemy kto jest dobry, kto jest zły, co się stanie z Thomasem i resztą, czy ktokolwiek będzie już bezpieczny i szczęśliwy. Na początku tej książki zostajemy w obszerny sposób poinformowani o stanie czystości Thomasa. Co jak co, ale akurat to mogli sobie darować. Kiedy nasz koleżka może wrócić do przyjaciół zaczyna się właściwa akcja. I tak naprawdę od tamtego momentu wszystko zaczyna się walić. Cały świat legnie w gruzach i wydaje się, że już nic nie będzie dobre. DRESZCZ nie ma w szeregach Streferów samych Odpornych. A jeśli nie to... kto będzie musiał umrzeć? Cała książka polega na ratowaniu tyłka Thomasowi, Newtowi i Minho. A i tak nic nie skończy się tak, jak podejrzewamy.

 Teraz postacie i ja jestem szczerze załamana. Nie będę tu pisać spojlerów, ale nienawidzę pana Dashnera. Uśmiercenie kilku z tych postaci jest tak niesprawiedliwe, że aż rażące. Z niektórymi śmierciami jednak się zgadzam. Cześć bohaterów mieliśmy okazję na nowo poznać i nawet polubić, z częścią jest słabo. No cóż... Wzbudziło to we mnie wiele emocji, zwłaszcza jedna śmierć. Ryczałam jak głupia. Jakie to zabawne- jak bardzo można się przywiązać do postaci fikcyjnej w trzy książki.

 Mój ukochany styl. Styl jakim pisze James nie pozostawia pola do narzekań- jest wręcz perfekcyjny. Slang, nowoczesny tekst i dobrze napisane, niedługie rozdziały- to jest coś, czego niektórzy powinni się od tego pana uczyć! Mi się bardzo podoba i powtarzam to za każdym razem, kiedy koś mnie pyta o tej trylogii.

 Na koniec podsumowanie- za świetną fabułę, wspaniałe dialogi, idealne postacie, ale także kilka rażących niesprawiedliwości i głupich śmierci daję te książce 8/10 gwiazdek.

 A teraz, ponieważ to ostatni tom trylogii "Więzień Labiryntu" pora napisać coś o wszystkich tych książkach. Cała trylogia bardzo mi się podobała i zdecydowanie zasługuje na uwagę. Moim zdaniem jest to jedna z lepszych pozycji na liście "popularne, młodzieżowe książki". W czasie trzech książek można się bardzo przywiązać do bohaterów. Ja byłam bardzo smutna na koniec "Leku na Śmierć" mając świadomość, że skończyłam tą trylogię. Zostaje nam tylko czekać na "Czas Zagłady", który ma być powiązany z trylogią "Więźnia Labiryntu".
 Całej trylogii daję zaszczytne 9/10 gwiazdek.


 A teraz pora na plany książkowe. Wrzesień minął bardzo szybko i zdążyłam przeczytać tylko trzy książki (recenzje w opracowaniu). Teraz nastał październik i pora wystartować z nowymi planami. Mam nadzieję, ze przynajmniej część z nich dam radę zrealizować:
- "Kroniki Rodu Kane: Czerwona Piramida"
- "Kroniki Rodu Kane: Ognisty Tron"
- "Kroniki Rodu Kane: Cień Węża"
- "Sherlock Holmes: Pies Baskerville’ów"

  Mama nadzieję, że dam radę, bo plany są jak zwykle a zawsze realizacja pada w połowie... No cóż.
 Zostało mi tylko podziękować wszystkim, którzy tu zaglądają a w szczególności Julce, która motywowała mnie mocno do pracy ♥ DZIĘKUJĘ ♥
 Do napisania!

sobota, 26 września 2015

"Piąta osoba mojego dramatu" czyli "Przebudzenie S.King

 Hej, hej, hej!
 Dzisiaj napiszę coś o mojej pierwszej książce Kinga, o moim kolejnym prezencie na urodziny, od koleżanki.
 Razem z bohaterami "Przebudzenia" Stephena Kinga odkryjemy nowe znaczenie tego słowa.

 "Ponad pół wieku temu do niedużej miejscowości w Nowej Anglii przyjeżdża nowy pastor, Charles Jacobs. Wraz ze swoją piękną żoną odmieni miejscowy kościół. Mężczyźni i chłopcy skrycie podkochują się w pani Jacobs; kobiety i dziewczęta tym samym uczuciem darzą wielebnego Jacobsa. Jednak kiedy rodzinę pastora spotyka tragedia, a charyzmatyczny kaznodzieja wyklina Boga i szydzi z wiary, zostaje wygnany przez zszokowanych parafian.
 Jamie Morton ma własne demony. Od wielu lat wiedzie tułaczy żywot rockandrollowego muzyka, uciekając od rodzinnego dramatu. Uzależniony od heroiny, pozostawiony na pastwę losu, zdesperowany ponownie spotyka Charlesa Jacobsa. Ich więź przeradza się w pakt, o jakim nawet diabłu się nie śniło, a Jamie odkrywa, że słowo "przebudzenie" ma wiele znaczeń"


 Moim zdaniem ten opis fabuły jest zbyt... Jest zły. Zwyczajnie nie pasuje do tej książki. Bo ona zasługuje na naprawdę dobry opis. A ten nie jest dobry. Nie zachęca do tej książki tak jak powinien.

 Najpierw fabuła- byłam i jestem pod wielkim wrażeniem. Ja pisałam wcześniej jest to moja pierwsza książka Kinga i nie wiedziała za bardzo czego się spodziewać. Fabuła bardzo mnie wciągnęła, była pełna zagadek, pytań i zaciekawiła mnie jak mało książek do tej pory. Mimo to mam kilka małych uwag- po pierwsze książka nie jest dla wszystkich. Zdecydowanie. Pod względem wiekowym, ale i pod względem postrzegania świata. Niektóre osoby mogłyby być zwyczajnie oburzone tym, co King pisze. Po drugie- nastawiałam się na horror, a fabuła wcale aż tak mnie nie przeraziła. Nie pod względem lejącej się krwi i flaków na wierzchu. Myślę, że horror tej książki polegał na czym innym- nie na ingerencji w nasze poczucie dobrego smaku, tylko na ingerencji w nasz umysł. Bo mój umysł jest mocno nadwyrężony po przeczytaniu tej książki.

 Od razu chciałam coś zastrzec- osoby głęboko wierzące nie powinny czytać tej książki. Ona zwyczajnie nie jest dla nich. Bo King pisze brutalnie, bardzo brutalnie. I ostro. Naprawdę.

 No to bohaterowie- mam mieszane uczucia do większości z nich. Naprawdę, naprawdę mieszane. Tak naprawdę polubiłam Jamie'go, jego rodzeństwo i rodziców. Czyli rodzinę Mortonów. Za resztą nie przepadam i myślę, że Ci, którzy przeczytają/ przeczytali tą książkę mogą się ze mną zgodzić. Ponadto nie ma tu podziału bohaterów na "DOBRZY" i "ŹLI". Sami decydujemy czy dany bohater ma dobre poglądy czy nie. To mi się u Kinga podoba- nie ma narzucania swojego zdania, jak czasem jest w innych książkach.

 Pora na styl i muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Podoba mi się to, jak King pisze. Zwłaszcza patrząc na to, że Jamie "pisząc" tą książkę wcale nie był taki młody- nie da się tu zauważyć starego stylu. Wręcz przeciwnie jest bardzo nowoczesny. Może nie tak zakręcony i zabawny jak styl Dashnera w "Więźniu Labiryntu", ale też mi się podobał.

 Książka jest częściowo oparta na faktach, co naprawdę mnie przeraziło. Jeśli ktoś przeczyta ją i wklepie sobie w Google "pastor Danny" tak jak ja, zobaczy, że to co pisze King wcale nie jest takie bezpodstawne. Wręcz przeciwnie.

 Jednym minusem jest trudność tej książki. Trzeba być dojrzałym, żeby zrozumieć sens, jaki ona przekazuje, bo jeśli się nie zrozumie można się przestraszyć.

 Podsumowując- serdecznie polecam. Ta książka jest świetna pod wieloma względami.

 Daję tu 9/10 gwiazdek!

 Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają ♥
 Do napisania!

sobota, 19 września 2015

"Walcz alno giń" czyli "Próby Ognia" J.Dashner

 Hej, hej, hej!
 Dziś przyszła kolej na kontynuację wspaniałego "Więźnia Labiryntu" Jamesa Dashnera. Czas na "Próby Ognia"!

"Znalezienie wyjścia z Labiryntu miało być końcem. Żadnych więcej niespodzianek, żadnych puzzli. I żadnego uciekania. Thomas był przekonany, że jeśli Streferzy zdołają się wydostać, odzyskają dawne życie i wspomnienia.

 W Labiryncie życie było łatwe. Mieli jedzenie, schronienie i względne bezpieczeństwo. Dopóki Teresa nie zapoczątkowała końca. Ale w świecie poza Labiryntem koniec został zapoczątkowany już dawno temu.

 Spalona przez Pożogę i wysuszona z powodu nowego surowego klimatu Ziemia stała się krainą zniszczenia, penetrowaną przez Poparzeńców, ludzi zarażonych Pożogą.

Dlatego Streferzy wciąż nie mogą przestać uciekać. Zamiast upragnionej wolności, muszą stawić czoła jeszcze jednej próbie. Muszą przejść przez najbardziej spaloną część świata i dotrzeć do celu w ciągu dwóch tygodni.

 Ale DRESZCZ przygotował im na tej drodze wiele niespodzianek. Wiele krwawych niespodzianek...

 Po sukcesie "Więźnia Labiryntu" spodziewałam się fajerwerków i szampana. Nie zawiodłam się. Ta książka oferuje to samo, co jej poprzedniczka w jeszcze większej dawce!

 Kiedy wydaje się, że rozwiały się wszystkie tajemnice do gry wkraczają zupełnie nowe. Złudne poczucie bezpieczeństwa bezpowrotnie się rozwiewa. Wszystko się wali. Koszmar zaczyna się na nowo. A Thomasowi po głowie nadal chodzi pytanie "czy DRESZCZ jest dobry?".

 Jeśli chodzi o fabułę, to osobom, którym spodobała się pierwsza część ta też powinna się spodobać. Ba, uważam nawet, że ta jest lepsza od "Więźnia". Cała rozbudowana akcja jest bardzo wciągająca i nie można się oderwać, kiedy zacznie się czytać. Wszystko, co było w Labiryncie przy Próbach było łatwizną. Jest dużo tajemnic i mnóstwo pytań, na które Streferzy i my nadal szukamy rozwiązań. Dashner nie daje nam chwili wytchnienia- akcja, akcja, akcja!


 Powrót moich ukochanych bohaterów Minho i Newta jest kolejnym plusem. No i pojawienie się nowych! Aris jest naprawdę fajny i mimo wszystko bardzo go polubiłam! Jest też dużo postaci, o których się nie będę wypowiadać, ponieważ byłyby to zwyczajne spojlery, ale są naprawdę fajne.

 Oczywiście jest też dużo śmierci, nie ukrywam. Każda wojna jest związana zw śmiercią, więc i w Próbach musi się ona pojawić. Zbiera dość, niestety, obfite żniwo, ale to nie zmienia faktu, że zawsze jest to szczęście, kiedy się okazuje, że ulubiony bohater przeżył następny rozdział.

 Mimo tego, że widoczne jest "odsunięcie" Newta na drugi plan (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie) do gry całą parą wkracza Minho i to jego tekstów i postanowień jest tu najwięcej. Jednak Newt nadal się pojawia w roli dobrej duszyczki ratującej ten ponury świat wesołymi myślami (przynajmniej w tłumie).

 Styl tak jak przy "Więźniu Labiryntu" jest bardzo przystępny, miły, łatwy i przyjemny. Nie ma niewyjaśnionych sytuacji, mimo, że nie wszystko wydaje się klarowne. Jest tu dużo takich samych słów, jakich używali i nadal używają Streferzy.

 Chciałabym napisać coś nieprzyjemnego o tej książce, ale się nie da! Nawet bardziej dzięki niej polubiłam Thomasa (nie na długo, zresztą). Uważam, że jest to najlepsza część trylogii- ma w sobie wszystko, czego oczekuję od dobrej książki. No zwyczajnie nie mam się do czego przyczepić. Jest za kolorowo. Czytając tą książkę w ani jednej chwili się nie nudziłam, naprawdę.

 Podsumowując- kurcze to trzeba przeczytać! Wszystko jest dobre i zwyczajnie, po ludzku bardzo polubiłam tą książkę.

 Daję tu 10/10 gwiazdek!

 Od razu chciałabym przeprosić za opóźnienie- szkoła daje popalić.
 Od początku roku szkolnego nie mam czasu praktycznie na nic, ani chwili dla siebie. Więc od tego tygodnia recenzje będą pojawiały się mocno nieregularnie- będę o wszystkim pisała z boku, obok posta.

 Bardzo dziękuję! ♥
 Do napisania!

sobota, 12 września 2015

"Śledztwo! Łowcy skarbów! Zemsta!" czyli "Kroniki Archeo: Zagadka Diamentowej Doliny" A.Stelmaszyk

 Hej, hej, hej!
 Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją mało znanej książki, którą przeczytałam tylko dlatego, że dostałam ją od koleżanki na urodziny.
 Razem z bohaterami "Kronik Archeo" szukamy Diamentowej Doliny!

"Kiedy ciotka Barbara zaprasza Anię i Bartka na ferie zimowe na Tasmanię, wydaje się, że nic lepszego nie mogło im się przytrafić. Tym bardziej, że ciotka zaplanowała wyjątkowa atrakcję dla siostrzeńców: poszukiwanie złota! Rodzinna wycieczka szubko jednak zmienia się w śledztwo, które prowadzi Ostrowskich do tragedii sprzed setek lat. Jednak nie wszyscy chcą, aby prawda wyszła na jaw... Ktoś psuje samolot, którym lecą Ania i Bartek, i nawet wyśmienitemu pilotowi Griffinowi nie udaje się uniknąć rozbicia w środku niezbadanych lasów! Jak wiadomość o katastrofie przyjmą Mary Jane, Jim i Martin? Wydaje się, że w cieniu takiej tragedii sprawa Williama Dickinsa musi poczekać. Tylko czy duchy z przeszłości dadzą tak łatwo za wygraną? I czy Gardnerowie pozwolą, aby bezwzględni łowcy skarbów uniknęli kary?"

 Tak naprawdę jest to piaty tom serii "Kroniki Archeo". Nie czytałam innych, a ten przeczytałam wyłącznie dlatego, ze dostałam tą książkę od koleżanki na urodziny. Jakbym była w księgarni i akurat natrafiłabym wzrokiem na "Kroniki Archeo" myślę, że bym sobie jednak odpuściła. Po pierwsze- książka jest polskiej autorki, a ja za takimi nie przepadam. Po drugie- książeczka jest cieniutka, ma zaledwie 243 strony A5 napisane dużą czcionką. No i kolejnym zniechęcającym faktem jest to, że dużą cześć książki zajmują obrazki.

 Początek jest strasznie męczący, ponieważ nie można się zorientować o co dokładnie autorce chodzi. O czym ona gada? Może to przez to, ze nie czytałam pierwszych czterech części serii, a może dlatego, że wszystko jest okropnie zrelacjonowane? Kiedy w końcu orientujemy się o co chodzi jest połowa książki.

 Myślałam, ze fabuła bardziej mnie zaskoczy. Po przeczytaniu o śledztwie i zemście spodziewałam się trzymającej w napięciu akcji i mnóstwa niespodzianek. Zawiodłam się. Nie dość, że fabuła ma duże braki i niewyjaśnione sytuacje jest jeszcze nudna jak flaki z olejem. Cała akcja odgrywa się na ostatnich pięćdziesięciu stronach. Może i akcja wciąga, ale chyba tylko dzieci do siódmego roku życia. Starszym nie polecam- zaśniecie.

 Bohaterowie ani mnie nie zainteresowali, ani za bardzo nie wzbudzili uczuć. Podeszłam do nich z niezwykłą mi obojętnością. Jedynym bohaterem, którego na prawdę polubiłam okazał się wombat Feliks. Reszta była, to była. Ciekawą postacią, oprócz Feliksa oczywiście, okazała się Alice, która jest bohaterką drugoplanową. I to mocno drugoplanową.

 Książka jest napisana bardzo słabym stylem i jest to jej kolejny minus. Styl jest dziecięcy. Ciągłe wtrącenia, dużo czasowników (praktycznie jeden za drugim) i powtórzenia. Nie przypadło mi to do gustu. Czuć, że jest to książka napisana przez polską autorkę, która próbuje wzorować się na amerykańskim stylu pisania. No i posiada okropne dłużyzny, które wręcz usypiają.

 To może teraz jakieś plusy- jak już się dotrze do rozdziału 33 jest bardzo duże zaskoczenie. Skarb wałkowany przez cały czas znajduje się w najmniej oczekiwanych okolicznościach, a my jesteśmy dość zaskoczeni. Niestety nie zmienia to faktu, że trzeba się ostro namęczyć, żeby tam dotrzeć.

 Plusem może także być wydanie. Ja mam w twardej okładce, która jest nawet ładna i bardzo podoba mi się papier. Ale po Zielonej Sowie tego możemy się spodziewać- wydawnictwo zadba przynajmniej o zewnętrzny wygląd.

 Podsumowując- książka jest mocno średnia. Jeśli macie młodsze rodzeństwo, ale tak do ósmego roku życia oni mogą spokojnie tą książkę przeczytać i może nawet im się spodoba. Osobom starszym może już być ciężko.

 Daję tu, niestety 4/10 gwiazdek. Więcej po prostu nie dam rady.

 Na koniec chciałabym podziękować za każdy komentarz, za każde wejście tu i przeczytanie... Bardzo Wam dziękuję ♥
 Do napisania!

środa, 9 września 2015

"Znajdź wyjście albo giń" czyli "Więzień Labiryntu "J.Dashner

 Hej, hej, hej! Przybywam z drugą recenzją- tym razem jest to książka Jamesa Dashner'a, pierwszy tom trylogii- "Więzień Labiryntu".

 "Kiedy Thomas budzi się w ciemnej windzie, jedyną rzeczą jaką pamięta jest jego imię. Jakby ktoś wymazał mu wszystkie wspomnienia. Kiedy drzwi się otwierają, jego oczom ukazuje się grupa nastoletnich chłopców, która wita go w Strefie- otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, która znajduje się w samym centrum wielkiego i przerażającego Labiryntu.

 Podobnie jak Thomas, żaden z mieszkańców Strefy nie wie z jakiego powodu się tu znalazł i kto ich tu zesłał. Czują jednak, że ich obecność nie jest przypadkowa i każdego ranka próbują znaleźć odpowiedź, przemierzając korytarze otaczającego ich Labiryntu. Jednak ta droga nie jest łatwa, bowiem labirynt skrywa w sobie okrutne tajemnice.

 Kiedy następnego dnia po Thomasie windą do Strefy po raz pierwszy zostaje dostarczona dziewczyna, przynosząc tajemnicą wiadomość, wszyscy Streferzy zdają sobie sprawę, że od tej pory nic nie będzie już takie jakie było. Thomas podświadomie czuje, że to właśnie on i dziewczyna są kluczem do rozwiązania zagadki Labiryntu i znalezienia wyjścia. Ale z każdą chwilą czasu na to jest coraz mniej, a pytań wciąż więcej.

DLACZEGO W OGÓLE ZNALEŹLI SIĘ W STREFIE? JAKA JEST ICH ROLA? KIM SĄ STWÓRCY, KTÓRZY SPRAWUJĄ NAD NIMI KONTROLĘ? CZYM JEST LABIRYNT I CZY MOŻNA ZNALEŹĆ Z NIEGO WYJŚCIE? JAKĄ CENĘ PRZYJDZIE IM ZA TO ZAPŁACIĆ I CZY SĄ NA TO GOTOWI?"


  Książka jest ostatnio bardzo popularna ze względu na film (o nim później). Moje podejście było więc dość sceptyczne. Nie wiedziałam czego się spodziewać- myślałam o biegach po labiryncie, że na przykład ci ludzie będą codziennie wpuszczani do labiryntu w punkcie A i będą musieli wyjść w punkcie B. Dostałam coś zupełnie innego. Ciekawa fabuła, wspaniali bohaterowie i wciągające przygody to dopiero początek plusów!


 Fabuła mnie rozbroiła. Od początku w tej książce tajemnica goni tajemnicę, jedna odpowiedź na pytanie daje pięć nowych pytań! Przez większą część tej książki jesteśmy w całkowitym błędzie razem z Thomasem i resztą Streferów. Fani magii jej nie znajdą. Zjawisk paranormalnych również się tu nie spodziewajmy. "Więzień Labiryntu" jest historią nietuzinkową i ukazującą walkę o wolność i poznanie prawdy. I to wystarcza.

  Bohaterowie... Kocham bohaterów tej trylogii. Zwłaszcza Newt i Minho skradli moje serce. Od pierwszych tekstów stali się moimi ulubionymi postaciami. Thomasa również polubiłam, choć w mniejszym stopniu. Reszta postaci też mi się podoba (no może za Teresą nie przepadam). Każdy charakter jest przemyślany i ma swoją historię.

 Dodatkowym plusem całej trylogii jest to, że jest napisana oryginalnym i przyjemnym stylem. Slang Streferów jest rozbrajający i ja od przeczytania tej trylogii używam zwrotu, na przykład "zawrzyj twarzostan" :D. Chociaż bardzo lubię też teksty typu "wylaksuj" czy "klump", które wspaniale wpasowują się w całą opowieść.

 Każda sytuacja w "Więźniu labiryntu" jest zaplanowana i przemyślana, tu nic nie dzieje się przypadkowo. Nie ma też dłużyzn, które zdarzają się niektórym autorom. I chociaż nie ma tu wątku typowo miłosnego jest dużo emocji, niekoniecznie pozytywnych.

 Teraz ekranizacja.... I szczerze mówiąc ja usatysfakcjonowana nie jestem. Mimo, że dobór aktorów jest naprawdę niezły sam scenariusz na kolana nie powala. Nie oglądałam z lektorem, bo uprzedzona przez znajomych z Internetu wybrałam napisy. Nie chciałam się męczyć z nazywaniem Buldożerców "Dozorcami" co to, to nie. Starałam się też ignorować napisy i słuchać zwyczajnie aktorów. Odstępstw od fabuły jest dużo, wręcz bardzo dużo począwszy na takich głupotach jak liczba Streferów, którzy uciekali na istotniejszych faktach takich jak "zdolność" (a raczej w filmie jej brak) Thomasa i Teresy kończąc.

 Podsumowując- książka jest warta przeczytania.  Fantastyczna fabuła, świetni bohaterowie i przystępny język- to wszystko składa się na dobrą książkę, jaką jest "Więzień Labiryntu".

 Daję tej książce 8/10 gwiazdek! 

 Niedługo pojawi się recenzja kontynuacji "Więźnia Labiryntu"- "Prób Ognia", więc mogą się pojawić spojlery, od razu uprzedzam!

 A tak bardzo chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu zaglądają ♥
 Dziękuję!
 Do napisania! ♥

piątek, 4 września 2015

"Było raz czworo dzieci..." czyli "Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa" C.S Lewis

 Hej, hej, hej!
 Dzisiaj przychodzę do was z recenzją pierwszej książki, dzięki której zaczęła się moja przygoda z czytaniem, czyli z książką "Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa" C.S.Lewis'a.


"Nieznany świat czeka za drzwiami - trzeba je tylko otworzyć. Narnia - skuta wiecznym mrozem kraina, która czeka na wyzwolenie. Czworo śmiałków wchodzi przez drzwi szafy do Narnii, świata zniewolonego mocą Białej Czarownicy. I gdy prawie nie ma już nadziei, powrót Wielkiego Lwa Aslana staje się zwiastunem zmian - ale nie za darmo..."

 Pierwsze podstawowe pytanie- kto nie zna tej książki?

 No właśnie. Wszyscy ją znają. Albo czytali, albo chociaż oglądali film.

Ja na tą książkę natrafiłam dzięki moim rodzicom. Miałam wtedy sześć lat. W telewizji leciał film. Obejrzałam, ale nie byłam za bardzo zafascynowana. I wtedy mój tata kupił mi całą serię "Opowieści z Narnii". Przeczytałam właśnie tą książkę i zakochałam się. Pokochałam cały świat, zauroczyły mnie postacie i znienawidziłam Czarownicę.

 W tym momencie mam na koncie przeczytanych dość dużo książek, ale żadna nie wzbudza we mnie takich emocji, jak Narnia. Przeczytałam ją chyba z pięć razy i za każdym razem ta książka jest tak samo piękna, tak samo dziecięca... Jakby przenosiła mnie w czasie do tych przeszłych, byłych lat. Lat dzieciństwa, niewinności i braku trosk.

 Mimo, że książka jest napisana już dość dawno temu jej przekaz jest nadal tak samo aktualny. Każdy pewnie czuje go na odmienny sposób, ale dla mnie zawsze będzie teki sam: chciwość nie popłaca, nie zapominaj, że jesteś tylko dzieckiem, choćby nie wiem ile lat minęło od twoich narodzin.

 Tak naprawdę tą książkę znam praktycznie na pamięć- każde wydarzenie, kilka wyuczonych na pamięć dialogów, postacie jakbym miała przed oczami obrazki. Mimo, że styl jest dość, co tu mówić "starodawny" książka wygrywa przez wydarzenia i naukę, jaką można z niej czerpać.

A teraz ekranizacja. Mimo, że nie jestem zwolenniczką ekranizowania książek ta bardzo mi się spodobała. Może to sentyment, a może po prostu to, że ekranizacja jest dobra- nie wiem. Ale nie ma wielkich odstąpień od fabuły, więc mi się podoba. No i dobór aktorów był naprawdę niezły.

 Podsumowując- książka zasługuje na poznanie i kto ją przeczyta na pewno się nie zawiedzie ;)

To było tak na rozruszanie, następna recenzja będzie już trochę bardziej rozbudowana i będzie bardziej recenzją :D
 A teraz bardzo dziękuję ♥
 Do napisania!

wtorek, 1 września 2015

Organizaja+ plany ksiązkowe na wrzesień

 Hej, hej, hej!
 Dziś jest 1 września i tak jak pisałam na asku (KLIK) dziś startuję z czymś nowym, czymś czego jeszcze nie robiłam.
 Co będzie na tym blogu?
- Recenzje i tego będzie najwięcej. Będą tu recenzje książek i filmów, całych serii i trylogii, ekranizacji... Będę recenzować wszystko, co mi wpadnie w łapki.
- Fragmenty moich opowiadań, jeśli tylko zechcecie.
- Od czasu do czasu opisy rzeczy, które chcę przeczytać/ obejrzeć.
- Plany książkowe na zbliżający się miesiąc.
- Książkowe podsumowanie miesiąca.
- Tagi.
  To tyle jeśli chodzi o organizację. Pora przejść do czegoś ciekawszego, a mianowicie do moich planów książkowych na wrzesień ;3

- No i na pierwszy ogień idzie książka " Kroniki Archeo: Zagadka Diamentowej Doliny" Agnieszki Stelmaszyk, którą dostałam na urodziny od koleżanki. Nie czytałam tej serii, więc pora zacząć.
- Potem postaram się przeczytać książkę "Rose Madder" S.Kinga. Nie ukrywam, że jestem jej bardzo ciekawa, zwłaszcza po lekturze "Przebudzenia"!
- Następnie biorę się za "Kroniki Rodu Kane" R.Riordana!
* "Czerwona Piramida"
* " Ognisty Tron"
* "Cień Węża"
- Kiedy tylko skończę przygodę z Rodem Kane zabieram się za upragnione "Igrzyska Śmierci"
* "Igrzyska Śmierci"
* "W Pierścieniu Ognia"
* "Kosogłos"

 Dodatkowo będę zmuszona przeczytać kilka lektur, ale nie będę ich recenzować, ponieważ wszyscy je doskonale znamy ;)
 Dobrze, post jak na mnie wyjątkowo krótki, ale następny będzie już dłużyszy.
 Miłego początku roku szkolnego!
 Dziękuję.
 Do napisania!